Wspomnienie o Profesorze Marianie Mięsowiczu (1907-1992)

Profesor Marian Mięsowicz pochodził ze Lwowa. Studia fizyki ukończył na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie w 1930 r., tam też uzyskał w 1932 r. stopień naukowy doktora za pracę pt. "O krótkich, powoli zanikających falach elektromagnetycznych", wykonaną pod kierunkiem prof. Konstantego Zakrzewskiego. Od 1931 r. pracował w Katedrze Fizyki Akademii Górniczej, gdzie pod kierunkiem prof. Mieczysława Jeżewskiego rozpoczął badania ciekłych kryształów. Przy pomocy oryginalnej, skonstruowanej przez siebie aparatury, wykrył zjawisko anizotropii lepkości ciekłych kryształów spolaryzowanych zewnętrznym polem magnetycznym. Wprowadził kierunkowe współczynniki lepkości, które weszły do literatury jako "współczynniki lepkości Mięsowicza". Prace nad ciekłymi kryształami stały się podstawą jego rozprawy habilitacyjnej.

W 1936 r. Mięsowicz wyjechał na roczne stypendium do Holandii, gdzie zetknął się z fizyką jądrową i zajął się budową liczników Geigera-Müllera do badań w tej dziedzinie fizyki. Po powrocie do Krakowa był jednym ze współtwórców aparatury licznikowej do badania promieniowania kosmicznego, która miała być zainstalowana w gondoli balonu stratosferycznego "Gwiazda Polski". Lot tego balonu, przygotowywany pod protektoratem najwyższych władz państwowych i mający być przedsięwzięciem o dużym prestiżowym znaczeniu dla Polski, nie doszedł niestety do skutku z powodu pożaru balonu w czasie napełniania go wodorem w Dolinie Chochołowskiej we wrześniu 1938 r. Sytuacja ogólna uniemożliwiła budowę nowego balonu.

W czasie wojny Mięsowicz był nauczycielem w Średniej Szkole Górniczej i wykładał fizykę dla studentów tajnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednocześnie starał się śledzić postęp badań naukowych na świecie, w szczególności dotyczących pro­mie­nio­wa­nia kosmicznego.

Zaraz po wojnie przystąpił do uruchomienia dydaktyki fizyki na AGH i do pracy naukowej, budując aparaturę licznikową do badania promieniowania kosmicznego na dużych głębokościach (w kopalni soli w Wieliczce). Eksperymenty w Wieliczce zaowocowały nie tylko interesującymi wynikami naukowymi (pierwsza po wojnie publikacja polskich fizyków w Physical Review), ale dały początek zastosowaniu metod fizyki jądrowej w geofizyce — tzw. profilowaniu jądrowemu odwiertów geologicznych. Pierwsza sonda została zapuszczona do odwiertu w 1949 r. i już w kilka lat później powstała w AGH pracownia geofizyki jądrowej, kierowana przez jednego z najbliższych współpracowników Mięsowicza — Leopolda Jurkiewicza. Pracownia ta stała się zalążkiem późniejszego międzyresortowego Instytutu Fizyki i Techniki Jądrowej (obecnie Wydział Fizyki i Techniki Jądrowej AGH), zajmującego się zastosowaniami metod fizyki jądrowej w geologii i różnych gałęziach przemysłu.

Z początkiem lat pięćdziesiątych Marian Danysz i Jerzy Pniewski w Warszawie i Marian Mięsowicz w Krakowie zorganizowali grupy kliszowe, w których badano oddziaływania cząstek promieniowania kosmicznego w kliszach jądrowych naświetlonych w balonowych lotach stratosferycznych. Technika ta umożliwiała włączenie się do aktualnych światowych badań fizykom pracującym na miejscu w kraju, i poza zakupem kilku mikroskopów nie wymagała dużych nakładów finansowych. Zespół warszawski, po odkryciu hiperjąder przez Danysza i Pniewskiego, zajął się głównie fizyką hiperjądrową, podczas gdy zespół krakowski zainteresował się procesami "mnożenia się" cząstek przy bardzo wysokich energiach: kaskadami elektronowo-fotonowymi i tzw. wielorodną produkcją cząstek. Uzyskano doświadczalne potwierdzenie przewidzianej przez Landaua, Feinberga i Pomeranczuka zmiany widma fotonów w kaskadzie spowodowanej koherentnym wpływem gęstego ośrodka. Stwierdzono także zmniejszenie efektywnej jonizacji wysokoenergetycznej pary elektronowej na początku jej przebiegu, przewidziane przez Czudakowa jako efekt częściowej kompensacji ładunku elektronu i pozytonu. W oddziaływaniach cząstek kosmicznych o energii rzędu 1 TeV z jądrami emulsji zaobserwowano dwumaksimową strukturę rozkładów w zmiennej pseudorapidity, wskazującą na emisję cząstek z dwóch centrów. Była to bardzo ciekawa obserwacja. W tym właśnie okresie trafiłem do grupy kliszowej jako magistrant. Pamiętam, że grupa zbierała się wówczas codziennie w gabinecie Prof. Mięsowicza celem dyskusji tych danych. Na tych spotkaniach powstawał tzw. model fireballi. Doktor Tomir Coghen (zmarł w 2006 r.), opracowywał relatywistyczną kinematykę modelu, z Warszawy przyjeżdżał prof. Przemysław Zieliński (zmarł w 1991 r.), konsultując statystyczne opracowanie danych pomiarowych. Model dwucentrowy (czyli "fireballi"), opublikowany w 1958 r., szybko zrobił światową karierę.

W tym czasie, kiedy technika kliszowa pokazała swe wielkie możliwości, Mięsowicz dowiedział się o nowej, rozwijającej się właśnie przy akceleratorach, technice komór pęcherzykowych, która również umożliwiała pracę "w domu" przy opracowywaniu zdjęć otrzymanych z ośrodka przeprowadzającego eksperymenty akceleratorowe. Korzystając ze swojej znajomości z Gilbertem Bernardinim, który był wówczas wicedyrektorem Europejskiego Centrum Badań Jądrowych (CERN) w Genewie, Mięsowicz załatwił stypendium, które umożliwiło delegowanie mnie w jesieni 1959 r. do CERN-u, celem zapoznania się z tą nową techniką. Oleg Czyżewski (zmarł w 1970 r.), wyjechał wtedy do Zjednoczonego Instytutu Badań Jądrowych w Dubnej w podobnym celu.

W czasie pobytu w Genewie poznałem nowe dla mnie cechy Mięsowicza jako wymagającego i stanowczego przełożonego. Profesor życzył sobie otrzymywać mniej więcej raz w miesiącu listy "sprawozdawcze" z mojej działalności (pamiętajmy, że wówczas znacznie trudniejsze było podróżowanie i mniej rozwinięte różne formy przekazywania informacji, do których istnienia zdążyliśmy się przyzwyczaić). Pod koniec dwuletniego pobytu w Genewie, kiedy zgłosiłem mu, że otrzymałem propozycję wyjazdu do jednego z uniwersytetów amerykańskich, gdzie organizowano wówczas grupę komór pęcherzykowych (chyba był to Uniwersytet Rutgers), stanowczo się sprzeciwił i przypomniał mi szkoleniowy cel mojego wyjazdu do CERN-u. Podporządkowałem się jego poleceniu i z perspektywy lat widzę, że ten moment mógł zaważyć na całym moim życiu, ponieważ wyjazd w młodym wieku do USA bardzo często prowadzi, niestety do definitywnego zerwania z krajem. Po powrocie z Genewy zorganizowaliśmy wraz z Olegiem Czyżewskim grupę komór pęcherzykowych w Krakowie, pracując na materiałach otrzymywanych z eksperymentów w CERN-ie i ZIBJ-cie. Technika komór pęcherzykowych na świecie rozwijała się doskonale. Budowano wielkie komory o objętości kilkudziesięciu metrów sześciennych, analizowano miliony zdjęć.

I wtedy, na początku lat siedemdziesiątych, Mięsowicz ponownie pokazał swą wielką intuicję i rozeznanie tendencji rozwoju fizyki, zachęcając współpracowników do podjęcia badań przy użyciu nowych, bezfilmowych, czysto elektronicznych metod rejestracji cząstek. Działalność ta, podjęta przez Krzysztofa Rybickiego (zmarl w 2003 r.) i Michała Turałę zaowocowała nie tylko udziałem w wielu eksperymentach w wiodących ośrodkach akceleratorowych, ale także opanowaniem technologii wytwarzania nowoczesnych detektorów i zapewniła całemu zespołowi dalszą perspektywę. W latach osiemdziesiątych komory pęcherzykowe wyszły z użycia i nasza grupa również przeszła na inne metody detekcji. Eksperyment NA35, poświęcony badaniu oddziaływań relatywistycznych jąder, był ostatnim eksperymentem w CERN-ie, wykorzystującym technikę wizualną: fotograficzną rejestrację cząstek w komorze strimerowej umieszczonej w polu magnetycznym; kontynuacja tych badań będzie już prowadzona techniką bezfilmową - przy użyciu tzw. komory projekcji czasowej. Nowe techniki detekcji mogły się tak rozwinąć dzięki wspaniałemu rozwojowi elektroniki, ale to Mięsowicz najwidoczniej także przewidział...

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Mięsowicz poświęcał ogromnie dużo czasu i wysiłku organizacji nauki polskiej: był wiceprezesem PAN (1969-1977) i przewodniczącym krakowskiego oddziału PAN, posłem na Sejm przez dwie kadencje (VI i VII), koordynatorem tzw. Programu Węzłowego "Badanie procesów jądrowych w społeczno-gospodarczym rozwoju kraju" (1981-85), a następnie głównym koordynatorem Centralnego Programu Badań Podstawowych "Badania cząstek elementarnych i procesów jądrowych" (1986-90). Zależało mu bardzo na rozwoju zarówno badań podstawowych w zakresie fizyki jak i stosowanych. Wszędzie, we wszystkich instancjach szczebla rządowego i wojewódzkiego cierpliwie wyjaśniał znaczenie badań pod­sta­wo­wych i ich ścisłe powiązanie z bardziej wówczas popieranymi badaniami stosowanymi. Ośrodek, który stworzył w Krakowie, był najlepszą ilustracją jedności badań podstawowych i stosowanych, co Mięsowicz podkreślał przy każdej okazji i wykorzystywał dla pozyskiwania funduszy na badania. W tych latach wszyscy podziwialiśmy oprócz poświęcenia dla sprawy rozwoju fizyki, także i wytrzymałość fizyczną Profesora, który w związku z działalnością w PAN-ie i w Sejmie musiał stale jeździć do Warszawy — czasem nawet kilka razy w tygodniu. Byliśmy także, oczywiście, świadkami jego licznych zaszczytów: doktoratów honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczo - Hutniczej i Uniwersytetu Warszawskiego, przyznawania mu najwyższych odznaczeń państwowych i nagród naukowych, uroczystości jubileuszowych. Ale chyba największą satysfakcję sprawiło Mięsowiczowi powtórne "odkrycie" przez fizyków badających ciekłe kryształy jego prac z tej dziedziny z lat trzydziestych. Prace te, o których wspomniałem na początku niniejszego artykułu, zaczęły być licznie cytowane i omawiane w monografiach poświęconych ciekłym kryształom.

W 1982 r., w 46 lat po publikacji swojego artykułu, Mięsowicz został zaproszony do wygłoszenia inauguracyjnego, historycznego referatu na Międzynarodowej Konferencji Ciekłych Kryształów w Bangalore (Indie). Drugim takim wydarzeniem było zaproszenie go przez papieża Jana Pawła II do wygłoszenia referatu na prywatnym seminarium papieskim w Watykanie w 1986 r. Mięsowicz wybrał jako temat swego referatu problem tzw. wielkiej unifikacji oddziaływań, który żywo go interesował w ostatnich latach.

Profesor Mięsowicz wychował liczną kadrę pracowników naukowych. Był promotorem kilkudziesięciu prac doktorskich, ponad 30 jego współpracowników habilitowało się i około 20 uzyskało tytuły profesorskie. Miał zdolność gromadzenia wokół siebie zespołów badawczych. Zrobił bardzo wiele dla integracji krakowskiego środowiska naukowego. W pierwszym rzędzie mam tu na myśli fizykę wysokich energii. Cotygodniowe seminaria wspólne z teoretykami, którym patronują prof. Andrzej Białas i prof. Krzysztof Fiałkowski, stały się już tradycją. Początkowo odbywały się one w soboty. Pamiętam, że przez kilka lat bezskutecznie staraliśmy się przełożyć je na piątek, aby mieć wolną sobotę, ale Profesor upierał się przy sobocie, ponieważ w ten dzień był zawsze w Krakowie. Dopiero, gdy zrezygnował z części swoich licznych funkcji, wymagających wyjazdów do Warszawy, zgodził się na przeniesienie tego seminarium na piątek.

Profesor Mięsowicz cieszył się ogromnym autorytetem u współ­pra­co­wni­ków. Był w pewnym sensie symbolem i przez długie lata, gdy ktoś w Zakładzie zacytował jakąś opinię jako pochodzącą od "Profesora", czy też użył wyrażenia "gabinet Profesora", to nikt nie miał wątpliwości, że miał na myśli Prof. Mięsowicza, chociaż w Zakładzie było już kilku młodych profesorów. W późniejszych latach nazywaliśmy go także "Starym". To określenie dotarło do niego, ale zupełnie się o to nie obrażał, traktując je, zgodnie zresztą z naszą intencją, jako synonim słowa "majster" używanego np. przez czeladników i uczniów w rzemiośle.

Mięsowicz kochał góry, a szczególnie Tatry. W młodych latach dokonywał nawet trudniejszych przejść tatrzańskich, potem chodził na łatwiejsze wycieczki, a Bukowina Tatrzańska pozostała do końca życia jego ulubionym miejscem letniego wypoczynku. Cieszył się, gdy ktoś z nas odwiedził go tam w czasie wakacji, Pokazywał nam wtedy co czyta wieczorami i w słotne dni (zawsze była to fizyka). Profesor miał jeszcze inne hobby: fotografowanie. Podczas górskich wycieczek powstał piękny zbiór zdjęć tatrzańskich, niektóre z nich były reprodukowane w czasopiśmie Wierchy. Mało kto wie, że Mięsowicz napisał broszurę pt. "Jak fotografować — krótki poradnik dla fotografa-amatora" (II wydanie ukazało się w 1946 roku). W okresie późniejszym Profesor chętnie zwiedzał muzea sztuki i foto­gra­fo­wał obrazy. Po wielu latach zgromadził już dość bogaty zbiór reprodukcji dzieł malarskich na kolorowych przeźroczach i pokazywał tę kolekcję swoim przyjaciołom i na prelekcjach w środowisku uczelnianym. Raz miałem okazję towarzyszyć mu w wizycie z aparatem fotograficznym na głośnej wystawie "Moskwa - Paryż", którą razem oglądaliśmy w moskiewskim muzeum im. Puszkina. Pamiętam, że tłumy zwiedzających (wystawa cieszyła się ogromnym zainteresowaniem i ludzie stali w kilkugodzinnych kolejkach aby ją zobaczyć), bardzo utrudniały fotografowanie, ale Mięsowicz wykazywał dużo cierpliwości, wyczekując na odpowiednią chwilę, kiedy nikt nie zasłaniał interesującego go obrazu.

W ostatnich latach pogarszający się stan zdrowia utrudniał Mięsowiczowi poruszanie się, zawsze jednak przyjeżdżał do Zakładu na piątkowe seminaria z teoretykami oraz na posiedzenia Rady Naukowej IFJ. Po raz ostatni uczestniczył w posiedzeniu Rady Naukowej IFJ w styczniu 1991 r., potem nie opuszczał już swojego mieszkania.

Wszyscy wspominamy Prof. Mięsowicza jako naszego nauczyciela i wielkiego człowieka, z którym mieliśmy szczęście mieć bliski kontakt przez wiele lat. Pragniemy, aby tegoroczne obchody stulecia Jego urodzin, organizowane przez uczniów i przyjaciół Profesora, były wyrazem uznania dla jego wieloletniej działalności.

Jerzy Bartke

Skrócona wersja artykułu z "Postępów Fizyki" 44/5/1993.

Na górę strony